Wielkrotnie w życiu podejmowałam próbę nauki języka chińskiego mandaryńskiego. Zawsze odnosiłam porażkę. Czas mijał i ponownie coś wewnątrz kierowało mnie do poznania tego języka. Życie zaczęło coraz częściej stawiać go na mojej drodze, a ja tak bardzo umiejętnie go wymijałam. Aż w zeszłym roku przepełnił mnie niewyjaśniony przypływ entuzjazmu związanego z chińskim. Entuzjazm szybko przerodził się niemal w obsesję(czego wynikiem jest ten blog ;))
Nie wiem czemu, nie wiem skąd, nie wiem po co. Nagle poczułam, że po prostu muszę się tego języka wreszcie nauczyć, że już teraz nadszedł właściwy na to moment, że jestem gotowa i tym razem podołam. I rzeczywiście. Myślę, że teraz jestem bliżej osiągnięcia tego celu, niż kiedykolwiek.
Nie pamiętam dokładnie, kiedy przystąpiłam pełna wiary do nauki języka chińskiego. Niestety, żaden z moich blogów nie dokumentuje tego momentu, bowiem blogi założyłam nieco później, w momencie gdy już byłam zafscynowana tym językiem. Było to jednakże, jeśli dobrze sięgam pamięcią w mniej więcej tym samym czasie, który mamy teraz, tyle że rok temu.
Ten rok nie upłynął w skupieniu na samej nauce, lecz głównie na poszukiwaniu odpowiadającej mi metody, dzięki której nauka byłaby w moim odczuciu skuteczna i z którą byłabym w zgodzie.
Próbowałam wielu kursów, w tym Pimsleura, Assimila (którego zaprzestałam ponieważ mam go w języku francuskim, którego nie znam , a istnieje prwdopodobieństwo że przeprowadzę eksperyment nauki tego właśnie języka, zatem na chwilę obecną nie chcę się z nim w ogóle zaznajamiać; co nie będę ukrywać szczególnie wpłynęło na moj brak postępów w języku chińskim, bowiem właśnie Assimil bardzo mi odpowiadał..).
Przerobiłam też jeden podręcznik na poziomie bardzo podstawowym; zajrzałam do kilku innych, ale ostatecznie nie odpowiadała mi ich forma ( wyobraźcie sobie, że istnieją podręczniki do chińskiego nie zawierające znaków chińskich! albo dla odmiany mają znaki a nie mają pinyin, albo jeszcze inaczej, mają pinyin, ale nie mają wskazanych tonów..... ;] )
Obejrzałam conjmniej 15 filmów (tyle jestem sobie w stanie obecnie przypomnieć, ale zapewne było ich więcej)
Obejrzałam conajmniej 8 serii dram (znów tylko tyle umiem sobie przypomnieć) + zaczęłam oglądać chyba innych 10 serii, z których obejrzałam po 1-5 odcinków, po czym decydowałam, że mi nie odpowiadją itd. -mając na uwadze, że jedna seria ma około 15-20 odcinków to w sumie daje to wiele, wiele długich godzin z chińskim.. No i oczywiście pamiętając, że seriale zaczęłam oglądać w tym roku.. a nie w poprzednim ;P
Przesłuchałam wiele godzin chińskiego radia 'Genre: talk' .
Muzyki Jay Chou słuchałam codziennie, całymi godzinami przez kilka miesięcy. Aktualnie miałam od niego trochę przerwy, ale już powracam i nawet teraz wsłuchuję się w jego twórczość.
Ile umiem po roku nauki:
Niewiele :D Bardzo mało. Bardzo, bardzo, bardzo mało. Nieprawdopodobnie mało jak na rok nauki przystało. Podejrzewam, że gdybym z takim samym zaangażowaniem poświęcała się np. językowi niemieckiemu to pewnie dziś byłabym niezwykle zadowolona z mojego stanu wiedzy.
Tak, uważam że języki "popularne" są o niebo prostsze od języka chińskiego. Ten kto narzeka, że trudno mu idzie np. z niemieckim czy francuskim, powinien spróbować chińskiego. W podskokach wróciłby do "trudnego niemieckiego/trudnego francuskiego" radując się łatwością tych języków ;] Choć może to tylko moje wrażenie, które niekoniecznie musi odzwierciedlać rzeczywistość.
-jestem osłuchana - tak. Brzmienie języka chińskiego nie jest dla mnie w żadnym stopniu obce. Wyodrębniam słowa z ciągu mowy. Wiem gdzie się zaczynają i gdzie kończą. Tylko zazwyczaj nie wiem co oznaczają.
- nie potrafię stwierdzić ile znaków znam. Sądzę, że bardzo mało, ale nie potrafię podać nawet okolic żadnej liczby. Na pewno za mało by móc czytać choćby proste bajki i opowiadania.
- nie rozumiem wiele z tego co do mnie któs mówi. W ogóle mało rozumiem i jeszcze mniej umiem powiedzieć ;)
Ciężko mi w to uwierzyć, ale dopiero teraz jestem w harmonii z moim sposobem nauki. Choć zapewne pojawią się w przyszłości i tu drobne modyfikacje.
Już wiem, że po prostu najlepiej dla mnie działa zapisywanie znaków w kontekście + nauka gramatyki + suchanie radia/audiobooków i oglądanie filmów, seriali itd.
Być może brzmi mało odkrywczo, ale zajęło mi aż rok dojście do wypracowania tej metody ;] Nauka pisania, przynajmniej dla mnie była bardzo problematyczna. Szukałam różnych sposobów na zapamiętywanie znaków, ale nic nie zdawało się działać, tak jak tego oczekiwałam. Aż zaczęłam układać kurs HSK. Dzięki niemu zapamiętuję nie tylko nowe słowo, ale i inne znaki występujące w przykładowym zdaniu. Nie zapisuję pojedynczych znaków, nigdy więcej! Zapisuję pełne zdania ilustrujące zastosowanie konkretnego słowa w pełnym zdaniu.
Zdawać by się mogło, że podsumowując rok pracy słowami- 'dalej nic nie umiem' jest okrutnie demotywujacę. Jednakże to nie prawda. To był rok 'docierania się z tym językiem'. Wielu zawrotów głowy, wypieków na policzkach, nieprzespanych nocy. To był wspaniały rok, w którym nie zmieniłabym niczego gdybym mogła zacząć od początku. Być może dałoby się szybciej innymi metodami, być może dałoby się lepiej. Dla mnie jednak ten rok przebiegł na osłuchiwaniu i zaprzyjaźnianiu się z językiem, który tak wiele razy wcześniej w życiu nie pozwolił mi się do siebie zbliżyć, zawsze taki zamknięty, tylko mnie odpychał..
To prawdopodobnie brzmi jak wyznanie miłości i po części nim jest na prawdę.
Język chiński dla mnie był bardzo trudnym i zamkniętym w sobie językiem. Teraz jednak czuję, że już się na mnie otworzył i zaczyna mnie w siebie wtajemniczać. Ja kocham język chiński i on.. on też chyba zaczyna, na pewno mnie pokocha jeszcze. Jest nam razem dobrze. Okres zauroczenia, który przebiegał w naszym przypadku bardzo burzliwie i problematycznie, mamy wreszcie za sobą. Teraz nasza miłość może wreszcie zacząć rozkwitać, przechodząc na wyższy poziom
Teraz po prostu muszę się 'zacząć uczyć' chińskiego, a podejrzewam że postępy będą szybkie i widoczne.
Cóż mi pozostaje napisać... Mam nadzieję, że za rok zdobędę certyfikat hsk i on będzie mówił sam za siebie, że najtrudniejszy jest początek, nawet jeśli ten miałby trwać rok, za to później wszystko idzie już z górki.
Wielbie chiński ( nie koniecznie tylko mandaryński ), kocham chiński. Nigdy nie czułam tak wielkiej chęci i potrzeby nauki żadnego języka. Mało zależy mi na innych językach. Chiński i tylko chiński. Moja jedyna miłość, którą ostatnio zbyt często zdradzam z niemieckim i włoskim.....hehe (Muszę przeprowadzić test DNA pod kątem badania pochodzenia, być może na prawdę w moich żyłach płynie krew w jakimś, choćby maleńkim pierwiastku związana z tamtą częścią świata. Albo być może, w poprzednim życiu byłam/żyłam/mieszkałam w Chinach, na prawdę otaczając się nim czuję się wreszcie... ' we własnej skórze ' hehe ;) Idąc tą drogą rozumowiania- skoro już go kiedyś umiałam, nawet jeśli miałoby to być w poprzednim życiu to nie stoi nic na przeszkodzie, żebym go sobie po prostu przypomniała :D )
Drugi Rok Nauki Chińskiego Mandaryńskiego zaczyna się (ku mojej ogromnej radości) T e r a z !! ;)